“Podróż ślubna”

“Przywiezienie” panny młodej było ważną ceremonią i obejmowało całą drogę przejazdu aż do uroczystego przyjęcia w nowej ojczyźnie. Tego rodzaju uroczyste wjazdy, dopasowane do rangi danego rodu, były prawdziwym widowiskiem.


Przebieg trasy z Wiednia do Drezna był dokładnie zaplanowany. Zbliżający się orszak zapowiadali posłańcy na koniach. Specjalni logistycy-zaopatrzeniowcy, zwani furierami, towarzyszyli wyprawie, aby z wyprzedzeniem organizować kwatery i konie oraz zapewniać pożywienie dla ludzi i zwierząt.


22 sierpnia 1719 r., dwa dni po zaślubinach, para młoda udała się w długą podróż do Saksonii. W drodze towarzyszyła im cała świta: damy dworu, ochmistrz hrabia von Dietrichstein, a także reszta służby księżniczki.


Reprezentacyjne powozy przeznaczone do ceremonialnego wjazdu panny młodej i jej świty do Drezna, jak i powozy z bagażami wysłane były również przodem.


Lato 1719 roku było gorące i suche. Drogi były twarde jak kamień i w wielu miejscach, w wyschniętej ziemi, powstały koleiny. Fryderyk August II jechał konno obok swojej małżonki, podróżującej w wygodnej jak na tamte czasy dorożce, zwanej Reise-Chaise.


Konstrukcja tego typu pojazdów była lekka i prosta. Kabina zawieszona była na skórzanych paskach, co wprawdzie łagodziło nierówności terenu i czyniło podróż wygodniejszą, ale przez silne bujanie mogło też wywoływać mdłości.


Patrząc z dzisiejszej perspektywy, nawet dla arystokracji warunki podróżowania były w tamtych czasach męczące i niewygodne.

Podróż z Wiednia do Pirny

22 sierpnia, ok. godziny 16.00 para młoda wraz ze swoją świtą, przy akompaniamencie salw honorowych opuściła Wiedeń. Do pierwszego noclegu, zaplanowanego w oddalonym o ok. 30 km Stockerau (dzisiaj w Austrii) dotarli wieczorem.


Dalsza trasa podróży wiodła starą drogą pocztową, przez dzisiejsze Czechy i miasta takie jak: Fratting (Vratěnín), Zlabings (Slavonice), Neuhauss (Jindřichův Hradec) oraz Tábor do Pischelli (Pyšely) na południe od Pragi. Tutaj pan młody pożegnał na jakiś czas swoją małżonkę i ruszył dalej konno w kierunku Drezna. Maria Józefa zatrzymała się na trzy dni w Pradze, aby odpocząć.


31 sierpnia podjęła dalszą podróż przez Welbern (Velvary), Laboschüz (Lovosice) i Aussig (Ústí nad Labem). Na granicy z Saksonią w Peterswalde (Petrovice) księżniczkę powitał minister państwowy hrabia von Wackerbarth. Drezdeński dwór wysłał ponadto konie zaprzęgowe z okolicy, aby łatwiej było przebyć strome górskie drogi w Rudawach.


Fryderyk August II wyjechał żonie na spotkanie 1 września. Wczesnym wieczorem dotarli wspólnie do Pirny.


Pod twierdzą Sonnenstein rozbrzmiały armatnie wystrzały. Mieszkańcy Pirny, na rozkaz władzy w nowych odświętnych czerwonych strojach, ustawili się szpalerem wzdłuż drogi.


Łącznie podróż z Wiednia do Pirny trwała dziewięć dni, z czego pięć i pół to czysty czas przejazdu.

Podróż z Pirny do Drezna

W Pirnie rozpoczął się najważniejszy etap „przyjazdu panny młodej”: Dla uczczenia najwyższych dostojników, zgodnie z weneckim rytuałem, odbyło się uroczyste przepłynięcie gondolami po Łabie. Rejs rzeką miał też wymiar symboliczny jakby zejścia bogów na ziemię.


Wytworna, pozłacana gondola Bucentauro, którą płynęła para młoda, oraz 15 holenderskich żaglowców miały na potrzebę chwili uczynić z Łaby saksoński Canale Grande.


Po powitaniu pary młodej przez Augusta Mocnego w (wówczas nienależącym jeszcze do Drezna) Blasewitz, nastąpił trzygodzinny uroczysty przemarsz przez miasto.


W skład orszaku wchodziło wojsko, szwajcarscy gwardziści, ziemianie, myśliwi, poczmistrzowie, polska i saksońska służba dworska, muzycy, „murzyni” oraz świta młodożeńców. W uporządkowanych rzędach ustawionych było koło siebie ponad 300 bogato obwieszonych koni, mułów ze srebrnymi dzwonkami, 88 sześciokonnych powozów galowych, lektyki i wozy obładowane bagażami. Pochód zamykał wytworny nowy powóz reprezentacyjny - Grande Carosse, w którym jechała Maria Józefa. Kareta ciągnięta była przez osiem czarnych koni neapolitańskich, prowadzonych na zdobionych złotymi haftami uprzężach. Przed księżniczką, na hiszpańskim koniu jechał książę, ubrany w wysadzany diamentami kostium.

Arystokracja “on tour”

Podróżowanie wozem już w średniowieczu uchodziło za „niemęskie”. Ta forma zarezerwowana była dla kobiet, osób starszych i chorych. Młodzi arystokraci swoją Grand Tour odbywali, stosownie to reprezentowanego stanu, konno.


Wzorem francuskiego króla Ludwika XIV (1638-1715) ok. roku 1680 w całej Europie nastała wśród arystokracji moda na podróżowanie reprezentacyjnymi powozami. Powstała też cała masa różnego rodzaju pojazdów. Wyposażenia powozów były mniej lub bardziej kosztowne.


Posłańcy, książęta, królowie i kościelni dostojnicy podróżowali w celach reprezentacyjnych z całą, liczącą nawet 100 osób i koni, świtą.


Typowymi powodami podróży były m.in. wyjazdy na kuracje i msze św., sprawy administracyjne, podróże na śluby i uroczystości, wizyty u krewnych oraz ucieczki przed chorobami.
Kobiety podróżowały w powozach lub lektykach i prawie zawsze z eskortą. Samotnie podróżujące niewiasty były we wczesnej epoce nowożytnej wyjątkiem - kobiecie nie wypadało podróżować samej, a do tego było to dosyć niebezpieczne. W wyjątkowych przypadkach zdarzało się, że kobiety podróżowały konno, w męskim przebraniu.

Na tej stronie korzystamy z plików cookie (ciasteczek). Niektóre z nich są niezbędne, a inne pomagają nam poprawiać jakość naszej strony, tak aby zapewnić odwiedzającym maksymalny komfort jej użytkowania. Szczegółowe informacje na temat partnerów, zastosowanych technologii i podstaw prawnych przetwarzania znajdują się w naszej deklaracji o ochronie danych. Aby wyświetlić pełną treść naszej strony internetowej, kliknij „Akceptuj”.

Akceptuj